What We Ate Wednesday: Z moim mężem w roli głównej

Udostępnij

Witam czytelników. Tu Prawdziwy Tata. Sally po raz kolejny "dobrowolnie" powierzyła mi śledzenie i komentowanie mojego spożycia żywności przez jeden dzień. Ci z Was, którzy czytali, co jadłem ostatnim razem, mogą zauważyć pewne znajome wzory kolein. Proszę, pozwólcie mi wyjaśnić to dalej.

Śniadanie

Już to kiedyś mówiłam - nie jestem smakoszem. Jeśli coś smakuje dobrze i jest łatwe do zrobienia, będę to bezmyślnie jadła dzień po dniu przez tygodnie, miesiące, lata. Szczególnie upodobałam sobie nudne, rutynowe śniadania, których przygotowanie nie wymaga żadnego zastanowienia. W zeszłym roku przez długi czas robiłam domową granolę, potem postanowiłam zrobić sobie przerwę, a Sally zaczęła kupować paczkowaną granolę, która zawsze jest niezawodnie smaczna. Jednakże, podróże poza miasto w ostatnie dwa weekendy zakłóciły zwyczajowy harmonogram zakupów spożywczych Sally. Krótko mówiąc, musiałam wyciągnąć stare, do połowy opróżnione pudełko Bran Flakes, zwykły Plan C na śniadanie.

Kawa.

Nadal parzę 6-7 filiżanek rano i transportuję je w dwóch termosach Stanleya do pracy (cokolwiek się nie zmieści, wypijam przed wyjściem). Zdarza mi się też czasem złapać dodatkową filiżankę ze współpracownikami późnym rankiem, ale dzisiejszy dzień nie był jednym z tych. Aha, i staram się też wypić całą tę wodę, zapakowaną jak Ocean Arktyczny z lodem.

Lunch

Na dzisiejszą kanapkę znalazłam trochę indyka zakopanego na dnie szuflady z delikatesami w lodówce. Sally, nasza domowa specjalistka od bezpieczeństwa żywności, powiedziała: "Ja bym tego nie zjadła, ale rób, co chcesz". Cóż, z radością donoszę, że był pyszny, a ja czuję się dobrze. Miałem też moje zwykłe jabłko granny smith, kilka precli nadziewanych masłem orzechowym i pół tabliczki tej niesamowitej ciemnej czekolady z Aldi, o której pisałem ostatnio.

Kolacja

Po lewej: Wciąż głodna / Po prawej: Wszystko

lepiejMiałyśmy spotkanie zaraz po pracy, które wykoleiło zwykłą rutynę rodzinnego obiadu. Co gorsza, spotkanie trwało długo, a ja nie miałam żadnej przekąski, która by mnie przepchnęła. W połowie spotkania, aby zachować kurczące się zasoby energii w obliczu nieuchronnego głodu, czułem, że moje ciało, umysł i nastrój wyłączają się, gdy zaczynałem przemianę w ZWARIOWANEGO CZŁOWIEKA.

Spotkanie w końcu się skończyło, zaproponowałem, żebyśmy poszli na obiad do pobliskiej restauracji (Pies & Pints). Chciałem jechać 90 mil na godzinę, żeby jak najszybciej dostać się do jedzenia, ale nie mogłem, bo musiałem bezpiecznie prowadzić naszą dwuosobową karawanę.

Kiedy jesteś głodny, świat jest innym, ciemniejszym miejscem. Wesoła, radosna obsługa kelnerska jest irytująca i powolna. Pięciominutowe oczekiwanie na stolik wydaje się jak pięć lat. Suszarka do rąk w męskiej toalecie jest tak głośna jak silnik odrzutowca (a facetowi przed tobą zajmuje co najmniej godzinę, żeby skończyć suszyć swoje głupie, za duże ręce). Pstrykasz na dzieci, żeby się nie ruszały i bez radości wrzeszczysz do kelnerki o swoje zamówienie. Nie ma czasu na przyjacielskie pogawędki.

Potem, w końcu, jedzenie przyjeżdża.

Wchłonąłem moją połowę gigantycznej sałatki Cezar w około pięć sekund, a następnie stukałem nogą z niecierpliwością, aż do momentu, gdy przybyły pizze - kiełbasa/spinich na jednej, pepperoni/bacon na drugiej. Prawdopodobnie sam mógłbym zjeść oba placki, ale łaskawie podzieliłem się jedzeniem z Sally i chłopcami. Nie było żadnych resztek.

Deser

W zeszłym tygodniu Sally miała urodziny, a ja zjadłem kawałek pozostałego ciasta późnym wieczorem, kiedy chłopcy poszli już spać i mogłem się nim delektować bez przerwy. Ten szczególnie solidny przepis pochodzi z 2008 roku, kiedy Sally była w ciąży i miała grypę w dniu swoich urodzin, a ja w jakiś sposób nawigowałem po jej książkach kucharskich i znalazłem przepis na żółte ciasto i czekoladowy lukier, który nadal lubi cała rodzina (lukier jest teraz znany jako "Słynny lukier tatusia").

Co jada mąż dietetyka? Dowiedz się w What We Ate Wednesday

Click To Tweet